W minioną sobotę (02.02) wzięłam udział w Warsztatach ProAm z Joanną Leunis Bronze/Silver i Gold. Tematem tych pierwszych była „Praca bioder” a tych drugich „Rytm”. I chociaż nie były to moje pierwsze warsztaty, jednak zachwiały mocno moim tanecznym światem 🙂
Określenia Bronze Silver i Gold odnoszą się do poziomu tancerza/tancerki Amatora. Ja dopiero od niedawna zaczęłam startować w kategoriach srebrnych. A jednak wybrałam się na warsztaty dla Goldów. Wyszłam z założenia, że będzie to nowe doświadczenie i zrobię wszystko na sto procent moich dzisiejszych możliwości. Muszę przyznać, że nie było łatwo. Obserwowałam moje Koleżanki ze szkoły, które świetnie sobie radziły i czułam, że się „kurczę” i zamiast cieszyć się tym, że mogę zobaczyć jak porusza się Pani Joanna Leunis, to ja nie umiałam wyłączyć lęku i zażenowania. Były chwile, że chciałam uciec (a niestety zdarza mi się), ale wytrwałam do końca. Potem przyszła część Bronze/Silver i nie mogę powiedzieć, żeby szło mi jakoś lepiej. Stres już zrobił swoje, a ja myślałam tylko, jak mam wyjść i czy tylko ja czuję, że jestem w niewłaściwym miejscu. Bo kiedy obserwowałam Mistrzynię, to pomyślałam, że chyba za późno zaczęłam naukę i nigdy nie nauczę się tańczyć. Dość powiedzieć, że gdy wychodziłam z budynku, wydawało mi się, że moja nauka tańca właśnie dobiegła końca.
Jednak… Moja droga do domu to 500 km. Przez 5 godzin jazdy można dużo przemyśleć, więc myślałam.
Po pierwsze, po warsztatach, w szatni, usłyszałam takie słowa od jednej z uczestniczek – „Wydałam pieniądze na szkolenie, żeby przekonać się, że nic nie potrafię” . A czy to naprawdę tak, bo ja np. przyszłam na szkolenie, żeby dowiedzieć się nad czym i w jaki sposób pracować.
Po drugie przypomniało mi się, że lepiej być najgorszym wśród najlepszych, niż najlepszym wśród najgorszych. Bo w rozwoju LICZY SIĘ PROGRES, NIE PERFEKCJA. Nie piszę tutaj, że nie masz dążyć do perfekcji – ale kluczem jest słowo dążyć. Chodzi o to, żeby robić wszystko na swoje obecne 100 procent. I nie należy się z nikim porównywać (przekonuję Ciebie i siebie – ba, ja to wiem, ale zapominam) – bo liczą się tylko Twoje postępy. I trzeba umieć sobie odpuścić – jeśli dasz z siebie maksa, to nie biczuj się, że mogłeś/aś być lepszy/a. Bo skoro dałaś z siebie 100 procent, to znaczy, że nie mogłaś być lepsza- bo byłaś najlepsza na ten dzień. Pewnie za rok będziesz lepsza niż dzisiaj, ale doceń to, co już osiągnęłaś i pracuj systematycznie na lepsze wyniki. Był taki moment na szkoleniu, kiedy Pani Joanna tłumaczyła nam, jak technicznie wykonać obrót. Zakończyła słowami, że poprawność obrotu nie leży w naszej „głowie/podejściu”, że po prostu trzeba go wyćwiczyć – fizycznie.
Po trzecie przekonałam się, że dobrze zrobiłam wkładając buty treningowe. Takie warsztaty to ogromny wysiłek dla stóp, poza tym uczymy się czegoś nowego, trudnego, warto zadbać o komfort.
Zastanawiałam się również, dlaczego było mi tak trudno i dlaczego podczas szkolenia tak się zblokowałam. Otóż z dwóch powodów – po pierwsze byłam strasznie onieśmielona obecnością samej Joanny Leunis – bo powiem Ci, że jeszcze nigdy nie widziałam na żywo i z takiej bliskiej odległości osoby, która prezentuje taki poziom taneczny. I po drugie, ja mam ogromne trudności z zapamiętywaniem nowych choreografii. Więc cała moja uwaga nie kieruje się we właściwą stronę. Nie potrafię skupić się na rytmie, czy pracy bioder, kiedy nie wiem gdzie powinnam postawić stopę. W sumie to nie wiem, jak sobie z tym poradzić, może to kwestia wytańczonych godzin. Rozmawiałam z kilkoma osobami na szkoleniu i miały podobne odczucia. Dla osoby, która uczy się tańca stosunkowo krótko, zapamiętywanie nowych układów może stanowić wyzwanie. Jeżeli masz jakieś wskazówki i rady i chcesz się ze mną nimi podzielić, to bardzo proszę, bo mi na ten moment brak pomysłu.